Thursday 26 July 2012

MARE TENBRARUM

MARE TENBRARUM
( MORZE CIEMNOŚCI )

JEDNOŚĆ CZASU, MIEJSCA, AKCJI  i OSOBY
OSOBY;
CZŁOWIEK

 


PROLOG


Na skraju świata
Jak zgłodniały żebrak zbieram
Porzucone promienie….
Złoto
Które ktoś niebacznie rozsypał na drodze
Gdzie żadna rzecz nie potrafi przypomnieć
Kształtu stopy człowieka.
Na skraju świata …stoję…i
Przymrużywszy zmęczone oczy
Spoglądam ciekawie na zapadającą jasność dnia
….po raz który…..?
Staram się uratować ginącą jasność
Bo… kiedy noc nastanie
Pozostaną mi tylko łzy spadających gwiazd
Na garść stygnących promieni
W dłoni rozpalonej do bólu…
Zostanie tylko cisza
Zmącona bezradnym smutkiem
Na skraju świata…
Czas zatrzymany w duszy na chwilę
Chciał odpocząć w ciele co strudzone
Wędrówką przystanęło zupełnie nieoczekiwanie
Na moment…by zebrać…parę porzuconych
Bóg raczy wiedzieć przez kogo ……
……promieni…….



PARODOS

Chodź ze mną
  Zobaczyć ocean
    Póki nie jest za późno
      Na szum wiatru pośród fal
         Na ciepłe krople deszczu
            Wesoło spadające na nasze głowy
           ………………………………
         Na wieczór………………….
       Pod błękitem przetykanym szarością
     Delikatnych chmur……………
        Chodź ze mną na skraj…gdzie
           Słona woda  oblizuje poszarpane skały
              Dzień po dniu… rok po roku
                 Wiek….po…………..
                Może uda się nam odnaleźć
               Na świeżo wypłukanym
              Piasku….ślad……….
             Nadziei na….
               Nasze
                 ŻYCIE
                   ……….
                      ……….
                         ……….
                            ……
                           …..
                          ….
                         …
                         ..

      
EPEJSODION  I

Wieczorny deszcz
Otulił mnie
Mokrą modlitwą ziemi
Spragnionej po całym dniu…
Spójrz!
Woda .. magiczna siła rozpuściła
Wszystkie drogocenne barwy
I otwiera przed nami świat
Odbity w tysiącach przejrzystych kryształów
Soli
Przystrojeni w białe grzywy fal
Możemy pomknąć na ich grzbietach
I pokonać czas…
Raz jeden … spróbujmy
Odnaleźć pośród mgieł wieczornych
Miejsce dla nas
Na dziś i jutro……
A może
Biorąc ofiarę wody
W której świątyni sam Bóg
Zrobił nam miejsce...
Na wieczność

Kiedy czas wykluł się
Na piaszczystym brzegu
Zostawił po sobie nikomu  niepotrzebne
Skorupy
Zachwycony otoczeniem
Rodzącym się w tej samej chwili
Pierwszym świadkiem jego istnienia
Zupełnie zapomniał
Że wyznaczył wszystkiemu
Początek i koniec??

Zobacz jak bezradnie błąkamy się
Pomiędzy jego rozrzuconymi śladami
Z pragnieniem że … gdzieś
Między leniwą wodą liżącą
Nieustanne poszarpane skały
Natkniemy się na
Muszlę pełną  Życia…

Ile czasu potrzeba
Aby zrozumieć sens wody?
Ile soli zdoła unieść twoja dłoń
Doceniając smak płynu…
Dni nam na to nie starczy

Widzisz?!
Jak beztrosko
Ptaki igrają z falami
Napełniając sens istnienia
Łowieniem ryb śpiewem i lotem…
Dlaczego nam jest tak ciężko
Wyśpiewać  smutki i radości
Unoszone przez fale życia
Bez początku bez końca

Ile czasu potrzeba by pojąć
Sens świata co sączy poprzez skórę
Obrazy malowane myślami…

Unosimy je starając się rozpoznać
Smak chwili narodzin
I bezradność walki z zapomnieniem

Jeszcze jeden truizm z którego
Jesteśmy szalenie dumni
I wydaje się nam że
Widzimy znak
Przeznaczenia
Słodki miraż natury
Przygotowany
Pospolitym myślicielom
Na momentalną filozofię


STASIMON  I

Gdzieś poza tęczą………jest świat
Na który czekamy
Gdzieś poza tęczą………jest czas
Samotny
I tylko nasze ciepło może dać mu
Nadzieję narodzin
…..i kiedy uda się nam chwycić
Przyjazny wiatr
Pędzimy rozcinając fale
Sennego oceanu
Przed siebie
Z sercem otwartym na port
Życia
Gdzie czas czeka
Za misterną linią
Horyzontu
Poza tęczą
Jest świat
Gotowy otulić nas
I spełnić
Gdzieś poza
                   T
                   Ę
                        C
                            Z
                              Ą
………………………..    ……..
                ………
         ….
..   

EPEJSODION   II

Jak szum morza
Trwam
Między złotem piasku
I przejrzystością wody
Jedna dłoń przesypuje drobne ziarenka
Porywane przez wiatr
Druga przenika
Magiczną toń
W której nigdy nie udało
Mi się zrobić…żadnego
Najmniejszego otworu

Delikatny chłód
Przenika przez skórę
I zwalnia bieg krwi

Fale rysują pod stopami
Wykresy  wspomnień
Dni gorących…uczuć…
Raz po raz dodają nowe
Wartości…czasem zupełnie mi
Obce?
Szumem fal przemierzam
Przestrzeń czasu
Aby odnaleźć odrobinę
Słodyczy
Ukrytej w tysiącach
Słonych kropel
Drżących na moim ciele
 
Falą rozpisane pasmo życia
Rozlewa się spokojne
Po rozświetlonym brzegu
Który gwałtownie
Zamieniony w nieskończone lustro
Ukazuje obłoki
Pudrujące błękit piasku

….Ktoś od czasu do czasu
Zostawia mokry  ślad wspomnienia
Przez jeden moment…
Wydaje mi się żeee…
Poznaję…i to …jest…
Właśnie to co warto
Ochronić przed zapomnieniem
Przed…?
Następnym przypływem
Uczuć……….
Rozciągam bezradnie ramiona
W nieskończoność
Usiłując bezskutecznie
O               C                             L              I               Ć
Wszystko
Co mnie pamięta


Leniwe cielsko oceanu
Sennie kołysało czas
Przystrojony
Strzępami piany
Efemeryczne wspomnienia
Rozbijały się o skały
Z głuchym łoskotem
….
Co napełniał  okolicę
Dziwnym…
I trudnym do opisania
Lękiem

STASIMON  II

Jak statki stargane wiatrem życia
Po latach podróży dobijamy  do
( wydaje się nam)…upragnionego
Brzegu?
Jak wielu z nas jest pewnych siebie….!
Z bocianiego gniazda
Pierwsi widzimy krawędź
O smaku ziemi
LĄĄąąąĄĄĄąąąąądddddddddd!!!!!

Ryk fal porywa nasz krzyk
I ciska go w dziwną krainę
Zamienioną przez zmęczony umysł
W rajski ogród
Rozkołysani powoli przypominamy sobie
Sens  pragnienia…
A sól wody wymieszana z łzami radości
Zamazuje wszystko co posiada
Realny wymiar
……złudy…………….
Czy to był właśnie ten
Cel życia….czy?
Jedna z wielu pułapek
Zastawionych przez czas
I nieosiągalna przez lata
Gdzieś
Poza
……………T
                      Ę
                          C
                             Z
…………………....Ą……………..
……..N      I        E…………..
……………………..
…….     

EPEJSODION    III

Na fali duszy
Pustka
Leniwie  odbija się od ścian
Budowanych mozolnie przez lata
W rytmie wody………
Resztki wspomnień nie potrafiły
Jak zwykle
Bezpiecznie usadowić się
Na tratwie płynącej
W odchłań życia

Tylko tyle zdołałeś ocalić…?.
Lodowata woda zwalnia każdy ruch
Wszystko co można było nazwać
Człowiekiem
Rozpadło się……
W bezsens…….
Nawet białe bałwany wspomnień
Przestały cuchnąć marzeniami
Zaplątne w bure glony
Dogorywały  przy akompaniamencie
Pękających bąbli bólu

Pustka
O smaku i barwie
Nicości
Jak nikomu niepotrzebna beczka
Dryfowała beznamiętnie…..ku…
Ciiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii……

Po szumie fal
Gonię wspomnienia które
Okradły mi duszę
….i to  nie po raz pierwszy
Pędzę w nieznaną dal
Poprzez bezmiar wód
Starając się ponownie 
Zrozumieć……
Ich sens…..
Wiatr
Rozpostarł mnie białym żaglem
Nad senną tonią
A pragnienie widoku
Wymarzonego portu
Doprowadza do bezgranicznej
Rozterki!!
Wydawało się że odpływam ciągle w dal
Zapomnienia
Wlokąc za sobą
Poszarpane resztki życia
Na wieczny czas
Na zatracenie
?
I tylko wydawało się

Na linii rozcinającej jak
Ostrze noża
Niebo i wodę
Z absolutną perfekcją
Stanąłem
JA i moje ŻYCIE

Spójrz…..zagadnęło łagodnie
Słońce skończyło swój taniec
Na tej magicznej krawędzi
Istniejącej jedynie w naszym
Wnętrzu
Nie sądzisz że jest to
Za każdym razem zdumiewające
Zjawisko?…….hmmmm….a teraz
(zawahało się na chwilę)
A teraz nasza kolej….

Kto pierwszy rozpocznie….?
Echo porwało rozpaczliwie resztki słów
I rozproszyło je nad usypiającą wodą
……co mam robić……….?
Świat zamarł w oczekiwaniu
Na finał przedstawienia
Jedynie beznadziejna rozpacz
Pulsowała z takim natężeniem
Jakby za moment miała wybuchnąć
Jak wulkan.
……kto będzie pierwszy…?
Jeszcze raz spokojnie zagadnęło życie…
I też zastygło w oczekiwaniu
Na
Moją
Odpowiedź
I
D  E     C      Y         Z                           Ę            .                     .

EXODOS


Ludzie przyszli rozrzucić mnie
Po oceanie
Trochę się czuję  nieswojo….
Tym bardziej że…łoskot fal w dole…
Stał się prawie
NIE  DO  ZNIE   SIE  NIA
A z granitowych chmur
Napierających z pasją
Na pobliskie wzgórza
Zaczęła wylewać się lodowata woda

Ludzie przyszli rozrzucić mnie
Po falach na wieczny czas
(jeżeli taki istnieje)
Być może teraz mam szansę sam się
Przekonać….

Szkoda tylko że deszcz
Poszarpał delikatne
Płatki kwiatów
Misternie utkanych
W kolorowe bukiety
Jeszcze tylko jedną chwilę
Będziemy razem
……i……..
I  dalej czuję się nieswojo..
I niepewnie…
Bo nigdy nie nauczyłem się
Pływać
Hmmmm…….jaki to ma sens w tej chwili

Nie zauważyłem dokładnie
Ale wydawało mi się że
Kilka osób stało jeszcze przez
Jakiś czas na szczycie klifu
Nie wiem kiedy odeszli…
I….zostałem sam
…………na dzisiaj….
Na jutro…………?
Na zawsze


EPILOG

C  Z     U      Ł        E         M
Jak ciało rozciągnęło się
Wzdłuż brzegu
Prawie bez końca i początku
Jakie to niesamowite wrażenie
…………dlaczego nie mogłem
odkryć tego wcześniej?
Poprzez przymknięte powieki
Uwolniony od wszelkiego ciężaru
Widziałem jak puls oceanu
Napełniał mnie raz po raz….
I w momencie gdy byłem pewien
Że brzeg stanie się moim nieuniknionym
Grobem
Leciałem po falach
Szybciej niż ich białe grzywy
Co za uciecha!!
A potem znowu cisza między alejami
Płynnego światła
Aż do następnej gry
Razem jak jedno istnienie
Zupełnie jak woda której smak
Dopiero teraz odkryłem
Sól życia nadająca
Każdemu
Wymiar
NIESKOŃCZONOŚCI

Dopiero teraz
Usiłuję naprawdę to
Poznać……………………
  …………………………….
     …………………………….
         ……………………….
            …………………
         …………….
      …………. 
        …………..
            ……..
              ….
               ..
             
Rozgrzane wieczornym słońcem
Chmury oderwały się od pobliskich wzgórz
I pokracznie obsunęły
Szarości ku falującej wodzie
Niektóre… co ciekawsze
I sprytniejsze
Zawisły nad powierzchnią
Zachwycone czarem swojego odbicia
Ale wszystkie ukradkiem
Obserwowały zagubionych
W bezmiarze zachodu
Wędrowców
Których domy nie wiadomo gdzie…
A znużone tułaczką dusze
Były gotowe zasnąć gdziekolwiek….

Ciekawe czego oni szukają
W tym miejscu
?
Co za wścipskie pytanie!

Pokryte delikatnym różem wstydu
Odpływały w chłodną dal zmierzchu

Cichy wieczór przynosił jeszcze raz
Ukojenie dla świata
I dla tych których było
Jeszcze raz stać na
Spokojny sen.
……...
…..

.






No comments:

Post a Comment