Thursday 26 July 2012

Zapisane Na Piasku

ZAPISANE NA PIASKU




Czas nieznany nikomu wędrownik
Przysiadł na skraju świata
Zachwycił się
Dniem i Nocą
Na moment życie zapomniało o przemijaniu
I ujrzało urok chwili
Zamierającej pomiędzy
KIEDYŚ DZISIAJ I JUTRO

[ jak długo można wytrzymać bez oddechu ]

KIEDYŚ minęło DZISIAJ
I poczłapało samotnie
W kierunku JUTRA
Tylko nasze życie
Przytulone do czasu
Jak ptak na gałęzi
Cichutko czekało
Na jeszcze jeden Dzień
Bez powrotu

              ***

Na strunach czasu
Romans
O nieznanej historii
Zabiera nam serca
Pędzimy za nim roztargnieni
Jak ćmy ku światłu
By spłonąć w myślach
Nieznanej miłości
Przyklejonej do duszy
Sądzimy że da nam to zadowolenie
Przeżytych dni
Ciekawie oglądamy
Złudę utopioną na dnie kieliszka
Wypić… nie wypić
Kołacze mózg
Zamieniając nas
W gigantyczną grzechotkę rozterki
I może wcale nie ma potrzeby
Na taki miraż

             ***          

Zapomniałem dotknąć drzewa
Pod którym bawiłem się przed laty
Zapomniałem dotknąć kory
I przypomnieć sobie zapach
Pierwszych wiosennych liści…
Łzy obmyły twarz
Ze wszystkich wspomnień
Rozwieszonych między gałęziami
Czekającymi na mój dotyk…
A w oczach szum zieleni
Układa listki
Wokół wyblakłych fotografii
Gdzie brzdąc
Obejmuje małymi dłońmi
Drzewo targane wiatrem…
Nie bój się
Jestem przy tobie
Szepcą drobne usta
Nigdy cię nie zapomnę
Nigdy…


             ***


Tylko ptaki nie płaczą
Gdy dzieci ich
Unosi wiatr w daleki świat
Tylko ptaki nie płaczą
Gdy puste oczodoły gniazd
Milczą cichym kwileniem
A podmuch powietrza
Tańczy jedynie z puchem zgubionych piór

A pod niebem
Znajomy śpiew
Otwiera zamki nowych bram
Gdzie tylko ptaki
Nie potrafią łkać
Pomiędzy kroplami krwi
Bolesnych wspomnień 


             ***


Jeden krok
Jedna chwila
Łączy jeszcze dwa światy
Splątane w duszy
Wiatr wciąga je w zabawę bez końca
Kusi nieskończeniem
Podrzucając ciało raz po raz…
Ostatni mały krok
Szarpnięty podmuchem
Tracisz rownowagę
I po raz pierwszy w życiu
Wydaje ci się że lecisz w dół
W przepaść oglądaną tylko
Na obrazach
Głębszą niż jakakolwiek myśl
Żałośnie przyklejona do ciebie
Bez szansy na ocalene


             ***


Jak kamień
Co zapomniał o swojej wadze
Potoczyłeś się w dół
Leć! leć ! szepce czas do ucha
Szybciej niż potrafisz zrozumieć

To jedyny ratunek
Jedyne przetrwanie

Coraz wyraźniej widać drzewa
Świeżo scięta trawa pachnie szaleńczo
I tańczy z ciepłym wiatrem
Ktoś przygotował miejsce dla ciebie
Mój Boże…. Ile pracy?…
I nagle zdrętwiałe ze strachu
Ramiona
Rozpostarły się obejmując łukiem
Horyzont
Nad którym w świetle
Zawisłeś
[ wydawało się że]
Na zawsze


             ***


Wszystko znieruchomiało
W balansie twojego
Pierwszego lotu
Wiatr zadziwiony wielkością piór
Cisnął w nie całą swoją siłę
I przepadł na zawsze

Uniosłeś się ponad świat
Gdzie tylko błękit nieba
Wykładany diamentami gwiazd
Rozdawał nagrody śmiałkom…
Poszybowałeś pewnie przed siebie
Otoczony światłem
Ścielącym przed tobą drogę
Po której nawet najskrytsza myśl
Nie potrafiła dotrzeć
Do jej końca

A ty?


             ***


Napój mnie czasem
O barwie lekkiego snu
Bym mógł poszybować
Na spotkanie samego siebie
I ufny w szum skrzydeł
Miał po raz pierwszy
Wiarę przeznaczenia
Nasączającą ciało
Sensem poznania
Na całe życie


             ***


Woda spragniona
Mojej egzystencji
Oblizała delikatnie stopy
I czekała na romans
A piana morska
Pieszcząc skórę
Nie ukrywała nadziei
Że tym razem
Oddam bez wahania
Smak życia
Na łaskę i niełaskę
Głodnych  fal


             ***


Na mokrym piasku
Stopy zostawiły
Drobny odcisk życia
Na jak dugo…?
Przez chwilę byłeś kimś
A potem język wody nie zostawił
Po tobie nawet wspomnienia
Po raz który
Zatraciliśmy się
W odchłani świata
Nie zostawiając po sobie
Nawet najmniejszego śladu bycia

Czy to jest coś rewelacyjnego?
Drobne ziarenka piasku
Poruszyły się
W bezgranicznym oczekiwaniu
Na przypadkowe ciepło
Zabłąkanych stóp
Następny
Znak życia

Na jedną chwilę


             ***


Na skraju dwóch światów
Budujemy domy życia
Mając nadzieję na przetrwanie
Rozwieszamy resztki
Utraconych chwil
Na myślach…
A pranie mózgu między falami
Dzień po dniu staje się nudną rutyną …
Czas mija jak jeszcze jedno kłamstwo
Wypuszczone z prywatnej
Puszki Pandory

I właściwie nic nie pozostaje
Prócz wody nieba i ptaków
Zawieszonych gdzieś pomiędzy

Wszystko wydaje się mieć swoje miejsce
Prócz nas
Budujących ciągle piaskowe labirynty
Prostych dni
Z których nie ma wyjścia


             ***


Spójrz
Słońce rozgrzewa
W naszych ciałach
Jeszcze jeden dzień
I poranne płynące złoto
Przyprawia nas o ślepotę
Która rzadko kiedy mija
Pod koniec dnia
Zagubieni błądzimy po omacku
Kurczowo trzymając się
Świetlistej pajęczyny
Jak zawsze nieświadomi
Swojego przeznaczenia

Ale na dobrą sprawę
Gdy niektórzy
Zapadają w spokojny sen
Czy rzeczywiście
Jest to dla nas takie
Ważne?



             ***


Ucałuj mnie
Nieznany przechodniu
Niech ciepło ust
Na moment
Pozna smak życia
Zaślepionego karykaturami
Szarych myśli
Faluję z nim nad oceanem świata
Nie potrafię odnaleźć
W zasięgu ręki
Jakiegokolwiek sensu

Nieznany pocałunek
Spróbuje zabrać
Na resztę dni
I z jego ciepła
Istnienie jednej
Szczęśliwej chwili
Ocalę
Przed samym sobą

Dla innych   
    
            ***


Czas schował się
W szumie fal
Szukasz go gnasz za nim
Ponad odbiciami własnej twarzy
Rozlanej  na piasku
Zimną wodą
Raptem dotarło do świadomości
Twojego dnia... szybkie stwierdzenie
Może stanąć na chwilę…
Zebrać oczy… usta…
Żeby ktoś inny      
Nie domalował czegoś śmiesznego
Tanią szminką…
Nie… nie ma czasu
Przecież poszukujesz go
Od lat
Chcąc poznać za wszelką cenę
Prawdę własnego odbicia
Czy jest to przeznaczenie
Co rysujesz sam dla siebie
?

      
            ***


Na piasku
Odciskasz dłoń
Aby lepiej
Poznać siebie
A ponieważ nie ufasz wodzie
Robisz to sam
Od lat każdego dnia
Co za wspaniały prywatny biznes
Bez dochodu
Bez podatku
Zginął pod wodą
Na której poranek haftuje
Złotem krople wody
Na nowe przedstawienie
I co …?
Prócz ciebie nikt nie dba
O poznanie
Rzeczy tak oczywistych
Jak twoja codzienność
Odchodzisz każdego dnia
W zapomnienie
Które za wszelką cenę
Chcesz ocalić
Od zapomnienia
Po co?


             ***


Nie zdążysz poznać siebie
Tak samo jak nie potrafisz
Zapamiętać kształtu ostatniej fali
Oplutej pianą przeszłości
Nie starczy ci czasu
By odwrócić twarz
I unieść w oczach
Ciepło słońca
Dzień po dniu
Czas zlizuje ze skóry
Okruchy soli
Które woda darowała ci
Gdy brodząc między sobą
A resztą świata
Zatapiałeś się bezradnie
W przemijaniu


             ***


Zgłodniałe mewy
Czyhają na kawałek
Twojej duszy
Z którą nie bardzo wiesz
Co masz zrobić
Chciałbyś mieć więcej czasu
Poznać lepiej całą sprawę
Zastanowić się…
Nad filozofią?
Lecz nie potrafisz zawrocić
Smaku przeżytych dni
A żal co na dobre rozpanoszył się
W tobie
Kruszy twoje ciało na kawalki bez smaku
I jedynie
Głodne ptaki
Mają jeszcze na nie chęć


             ***


Uśmiech człowieka
Co właśnie cię minął
Rozlał się słońcem
Na dnie duszy
Skostniałe myśli
Nabrały welwetowej miękkości
I na moment odpłynęły
Poza horyzont rzeczywistości
W ciepło uczuć
Odsłonięte dno życia
Zawstydzone nagością
Ukradkiem zerkało
Na senny ocean
Ale ten nie kwapił się
Do żadnej akcji ratunkowej…
I stałeś tak bezradnie niezdecydowany
Nie bardzo wiedząc
Co zrobić ze sobą
Zapomniałeś o przemijaniu
I innych bzdurach

Na jeden prosty
Uśmiech człowieka



             ***


Uciekasz dzień po dniu
Nie patrząc za siebie
Przed czym?
A za toba słońce na wodzie
Tka złoty dywan
Przeplatany perłami morskich opowieści
Zapraszających do tańca
Na promienistym parkiecie

Jeden walc jedno tango…
A ty uciekasz

Pędząc na oślep
Rozchlapujesz kałuże wody
Sądząc że ominiesz
Ów sławny
Dance Macabre
Który los waży w osmalonym kociołku
Bez przypraw i bez smaku
Dla tych co nie potrafią
Uciec przed samym sobą
I …
Dogonić siebie


            ***


Na palcach
Ukojeni szumem fal
Tańczymy z wiatrem
W cieple porannego nieba
Darowanego przez życie

Czasem szeptem
Opisujemy godzinę
I staramy się pokonać niespełnienie
Co drzemie między nami

Tym samym szeptem odchodzimy
Szukając własnego czasu
Nie mając nawet chwili
Aby przyjrzeć się
W chłodnej wodzie
Własnemu odbiciu

Wtedy
Jakże cicho
Cichusieńko
Nieznaczny życia ślad
Zanika w nas
Bezpowrotnie
I zostajemy naprawdę sami    

             ***


Świat na fali kołysany
Śpi

Nie budź go ze snu
A na niebie
W białych chmurach
Znak godziny wypisany
I wskazówki z ptasich piór
Nie chcą minut pokazywać
Spójrz sekundy się rozpadły
Każda z drobnym wiatrem mknie
Tylko nasze ciała spadły
W zimną wodę
I na dnie
Szukać skarbu miały chęć

Zimna woda? Czemu drżysz?
Po raz pierwszy po raz który
W beznadziejnym smutku trwasz
Szukasz dziury w sensie wody
By odnaleźć życia smak?

Świat na fali się kołysze
Nie budź go ze snu
Niebem los twój zapisany
Z kluczem ptaków mknie

Złap go!


             ***


Kropla deszczu
Rysuje na piasku
Jeszcze jeden portret dnia
Dzieło nie zdążyło pochwalić mistrza
Zgłodniała fala
Wylizała je chciwie
A mistrz przepadł bezpowrotnie
Między małymi ziarenkami
Które pośpiesznie
Osuszyło słońce

Reszta stała się
Pastwą wody
Cierpliwie czekającej
Na misterny obraz
Utkany na  cieńkiej pajęczynie
Dziwnych myśli
Przed którymi
W żaden sposób
Nie byłeś w stanie się
Obronić
?


             ***


Czas odejść z tego miejsca
Chociaż żal tych wszystkich chwil
Bez końca i początku

Czy wystarczy zostawić po sobie
Smak niespełnionych pragnień
Targanych rytmem fal
?
Może gdzieś za jakimś horyzontem
Będzie nam dane znaleźć
Jeden dzień… jedno miejsce
Dla zmęczonego ciała
I otuleni ciepłym powiewem
Spełnimy godzinę za godziną naszego życia
Wierząc że zostawiamy prawdziwy ślad
A nie puste miejsce
Między niebem a wodą

A może …nie…?


             ***


Krok za krokiem
Podążam za mewą
Potknęła się…
Ja też…
Drobne fale obmyły
Jej błoniaste łapki
Lekko skaczące po piasku
A moje stopy wsiąkły głęboko
Jeszcze jeden krok…
Jedna fala…
Spójrz
Poszybowaliśmy razem
Ponad wodą!
Jaki piękny jest świat z góry
I zachwycony tym obrazem

Zapomniałem że nie jestem ptakiem

Jak cieżko spadłem na brzeg
Kropelka krwi
Zabarwiła na moment wodę
A potem zawstydzona
Pofrunęła szybko
W głąb piasku
Na zawsze
Nie zdążyła mi nawet powiedzieć
Jak wyglądał ten świat


                 ***
                   * 

No comments:

Post a Comment